Zorganizować prawie nastolatkowi urodziny, to jak się okazało, nie takie proste. Sala zabaw już raczej odpada, domówka też się jakoś nie kleiła. Postanowiliśmy zabrać Solenizanta i ekipę do ZOO. Był tort godny miłośnika futbolu, były niezdrowe chipsy, żelki, soki i cola. I dużo fajnej wspólnej zabawy. Pogoda również dopisała, więc kilka godzin na świeżym powietrzu porządnie nas dotleniło. ZOO znajduje się w Dolinie Charlotty. Jadąc trasą 21 ze Słupska do Ustki, na wysokości Włynkówka skręcamy w prawo, następnie dojeżdżamy do Strzelina i na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy, po raz kolejny w prawo w kierunku Strzelinka, po około 5 minutach jesteśmy na miejscu. Z dala od miejskiego zgiełku i gwaru, otoczeni bukowymi lasami i zauroczeni malowniczym jeziorem Zamełowskim. To prawdziwa oaza ciszy, spokoju i relaksu. Podążamy w kierunki tabliczki z napisem ZOO Charlotta. Dla dzieci miejsce wymarzone. Najpierw wchodzimy do ogrodu bajek, który jest pierwszym etapem spaceru po Ogrodzie Zoologicznym. Przepięknie rzeźbione i pomalowane ławki w kształtach postaci z bajek przykuwają naszą uwagę a dzieci pobudzają do zabawy;) Szukamy miejsca na urodzinowe przyjęcie. Niestety po krótkim ZOO-maratonie nie udało nam się nigdzie wyczaić stolika, postanawiamy zatem skorzystać z gościnnie nastawionych ławkowych zwierzaków i tam rozłożyć nasz urodzinowy ekwipunek. Właściwie dla dzieci to bez różnicy na czym będą jadły, byle już poczuć smak tej apetycznie wyglądającej zielonej murawy. Jeszcze ostatnie przygotowania i Patryk, przy śpiewie „sto lat”, do którego dołącza się trel okolicznego ptactwa, dmucha swoja dziesiątkę. Tort zostaje błyskawicznie podzielony i już po chwili znika w łakomych brzuszkach. Pamiątkowy zielony kolor murawy pozostaje jednak jeszcze na długo na naszych ustach i uzębieniu 🙂 Fotka z najlepszym kumplem. Po urodzinowym poczęstunku wyruszyliśmy dalej. Zaliczając piwnicę krzywych luster u Jasia i Małgosi. Lustra były nieco przybrudzone, więc zdjęcia wyszły nie za ciekawie, ale śmiechu było do bólu brzucha:) Gościnnie przyjął nas Czerwony Kapturek. Co prawda drewniany wilk akurat spał, ale maluchy i tak czuły pewne obawy aby podejść bliżej. Na swędzący nos, dobry był pazur Kota w Butach. Wspólna fotka u Pinokia. Z ogrodu bajek wyprowadził nas bociek gospodarz, który przechadzał się pomiędzy odwiedzającymi ZOO. Zbytniej bliskości jednak nie tolerował, śmiałków odstraszał swoim ostrym dziobem. Żubry nie kwapiły się do powitań, patrzyły na nas znudzonym wzrokiem. Za to kłapouchy był bardzo zadowolony, gdy dzieci pomogły mu dosięgnąć soczystą trawkę, rosnącą tuż za ogrodzeniem. Plac zabaw przypadł do gustu nie tylko dzieciom. Po trzygodzinnym spacerze, wszyscy marzyli aby zająć podobne pozycje. Jeszcze wspólne zdjęcie i wróciliśmy do domu pełni fajnych wrażeń i zdrowo zmęczeni. 10 urodziny Patryka zaliczamy do udanych!!! A wszystkich odwiedzających Ustecki kurort zachęcamy, aby wdepnąć do Doliny Charlotty. Na pewno nie będziecie żałować. Podobne